Blockchain, a nie Elon Musk, powinien uwolnić nas od „Cenzurującej Gwiazdy Śmierci” w mediach społecznościowych

Społeczeństwo czerpie korzyści z otwartości i dostępności danych — niegdyś jednej z kluczowych obietnic Internetu. Chociaż w dużej mierze się to spełniło, historia staje się mroczniejsza, gdy ta otwartość dotyczy twoich danych osobowych. Rozumiemy potrzebę zachowania prywatności danych osobowych, takich jak dane dotyczące zdrowia, finansów i biznesu, ale co z naszymi opiniami i rozmowami? A co to ma wspólnego z Elonem Muskiem lub Gwiazdą Śmierci?

W tym artykule przyjrzę się kilku niedawnym rewelacjom na temat tego, jak i dlaczego „potęgi” są zainteresowane tym, co wszyscy myślimy… i co z tym robią. Mamy nadzieję, że będzie to również argument za nowym internetem, ogólnoświatową siecią komunikacyjną zbudowaną na skalowalnym łańcuchu bloków, w której generowane dane mogą pozostać tak otwarte i dostępne, jak chcesz, ale mniej przydatne dla złych aktorów.

Czym jest „Gwiazda Śmierci cenzury” i co właśnie zrobił Elon Musk?

Na początku lipca właściciel Twittera, Elon Musk, ogłosił nowy „tymczasowy” limit czytania postów: 6000 dziennie dla zweryfikowanych/płatnych kont i 600 dziennie dla darmowych kont. Później zwiększył te liczby do 8000/800.

Musk spotkał się z natychmiastowymi i przewidywalnymi oskarżeniami, że narzuca ograniczenia, aby zmusić użytkowników do płatnych subskrypcji lub że cięcia personelu na Twitterze spowodowały awarie techniczne. Jednak, jak wyraźnie stwierdził w swoim pierwotnym ogłoszeniu, ograniczenia były tam, „aby zająć się ekstremalnymi poziomami skrobania danych i manipulacji systemem”.

Jaki jest więc problem ze skrobaniem danych i jakie szkody wyrządza zbieranie informacji? Jak zawsze, musisz spojrzeć kilka warstw pod to, co widzisz na powierzchni.

Mike Benz, były pracownik Departamentu Stanu i założyciel Foundation for Freedom Online (FFO), opublikował w zeszłym tygodniu komentarze, w których szczegółowo opisał, jakie mogą być prawdziwe motywy ograniczenia dostępu do Twittera przez Muska.

„To naprawdę fascynująca rzecz, którą właśnie zrobił Musk, mająca dalekosiężne implikacje dla nauki o cenzurze” – powiedział Benz. „Cenzura AI to miejsce, w którym dzieje się cała magia”.

Podczas gdy recenzenci w agencjach rządowych mogliby skontaktować się z Twitterem, aby poprosić o ocenzurowanie 22 tweetów, skrobaki AI mogłyby dodać do tej liczby rzędy wielkości, cenzurując 22 miliony tweetów lub więcej.

Władze nie mogą śledzić wszystkich, ale ich boty AI tak

W przeszłości ci, którzy mówili nam, że jesteśmy zbyt paranoiczni w kwestii masowej inwigilacji, często wskazywali, że nie ma wystarczającej liczby obserwatorów, aby obserwować wszystkich. Państwowa służba bezpieczeństwa byłej NRD (Niemcy Wschodnie), Ministerium für Staatssicherheit lub „Stasi”, zwerbowała do 1989 r. ponad 170 000 osób, czyli około 2,5% ludności NRD (prawdopodobnie nawet 500 000). To obala twierdzenie że rządy nie przejmują się codziennymi drobiazgami życia zwykłych ludzi. I chociaż NRD słynęła z tego, że była jednym z najbardziej natrętnych i skutecznych państw policyjnych na świecie, nawet ona nie mogła wszystkich obserwować.

Nadzór AI zmienia ten model. Zbierając setki milionów postów z publicznych kanałów w różnych sieciach społecznościowych, trackery są w stanie zapewnić natychmiastową informację zwrotną na temat popularnych narracji, opinii i całego publicznego nastroju. Liczba „obserwatorów” staje się niemal nieskończona.

Co więcej, mogą wykorzystywać te dane do tworzenia cyfrowych dossier dotyczących osób i grup społecznych, a ostatecznie „poprawiać” to, co ludzie widzą. Nie ogranicza się to do jawnej cenzury lub usuwania postów. Niektórym tematom (i opiniom na tematy) można nadać priorytet lub pozbawić ich priorytetu, lub można aktywować automatyczne sieci kont, aby zalewać kanały kontrnarracjami.

Czy kiedykolwiek widziałeś kanały na Twitterze z odpowiedziami z wielu kont o niskiej liczbie obserwujących, które po prostu mówią „to jest fałszywe” lub „to się nigdy nie wydarzyło” (bez powodów, źródeł lub cytatów)? Istnieją również bardziej wyrafinowane odpowiedzi dostosowane do tematu, oferujące poglądy przeciwne lub dyskredytujące oryginalny post, które mogą, ale nie muszą być prawdziwymi ludzkimi opiniami. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ogólne „sprzeczne” odpowiedzi są zautomatyzowane, a coraz większe prawdopodobieństwo, że nawet te bardziej szczegółowe zostały wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Tam, gdzie kiedyś osoby zajmujące się wiadomościami musiały płacić żywym ludziom za monitorowanie tematów i kierowanie opinii z powrotem na coś bardziej oficjalnego, teraz mogą wdrażać chatboty.

Możesz nie być zainteresowany rządem, ale rząd jest zainteresowany tobą

W czasach przed mediami społecznościowymi pracowałem w firmie monitorującej media. Mogę potwierdzić, że rządy, korporacje, a nawet osoby prywatne od dawna są niezwykle zainteresowane śledzeniem nastrojów społecznych. Głównie ocenialiśmy opinie za pomocą starych mediów, takich jak komentarze radiowe i raporty telewizyjne, a klienci szczególnie chętnie monitorowali osoby dzwoniące i vox-popy. Nasza firma tylko monitorowała i nie generowała żadnych treści, ale wiedzieliśmy, że nasze raporty były przekazywane do firm PR i działów marketingu w celu tworzenia nowych strategii.

Jest to całkowicie uzasadnione i podobne do badania opinii publicznej. Naturalne jest założenie, że osoby poświęcające czas i pieniądze na nowe produkty i inicjatywy polityczne chcą wiedzieć, jak są odbierane. Staje się to jednak o wiele mniej uzasadnione, gdy reakcje publiczne są sztucznie generowane lub skrobaki AI tworzą dokumentację opinii, które można powiązać z konkretnymi osobami lub grupami.

Internet usunął monopole na komunikację masową, którymi cieszyły się tak długo rządy i wielkie korporacje (niektórzy nadal postrzegają je jako odrębne siły, ale ja nie). Media społecznościowe jeszcze bardziej ułatwiły zwykłym ludziom nadawanie własnych wiadomości. W ciągu ostatniej dekady (lub więcej) widzieliśmy reakcję na to. Ta reakcja staje się coraz bardziej szalona, a także bardziej skuteczna.

Kiedy Elon Musk wciąż rozważał swoją decyzję o zakupie Twittera, podrzucił kilka wskazówek sugerujących, że stosunek botów do autentycznych postów w sieci był znacznie większy, niż ktokolwiek sobie wyobrażał. Wycieki z „Twitter Files”, które on i reporter Matt Taibbi opublikowali od czasu przejęcia, dostarczyły dodatkowego wglądu w to, jak rozległe stały się próby manipulowania opinią.

Ogromna baza użytkowników Twittera, efekt sieciowy oraz otwarty/publiczny charakter jego kanałów sprawiają, że jest to najbardziej atrakcyjna sieć do monitorowania i kontrolowania opinii publicznej. Benz nazwał to „ich cenzurą w mediach społecznościowych Gwiazdą Śmierci”.

Czy blockchain rzeczywiście rozwiązuje ten problem?

Tak… a przynajmniej mogłoby. Na początek przykłady sieci społecznościowych zbudowanych na blockchainach, takich jak blockchain BSV, mają zintegrowane mikropłatności w swojej strukturze. Chociaż istnieją na to różne modele, to najczęściej wiąże się to z niewielkimi opłatami za obserwacje, reakcje, a nawet posty. Ma to tę zaletę, że umożliwia wypłaty i dochody indywidualnym użytkownikom, ale także zniechęca do zbierania danych. Samo w sobie nie eliminuje potencjału, bo bogaci i potężni już pokazali, że kontrolowanie opinii publicznej jest warte miliardów dolarów, które na to wydają. Jednak sprawia, że proces zbierania danych i masowego wysyłania botów jest znacznie droższy, a tym samym zmniejsza niektóre z ich wydajności.

Przyzwyczajenie się do internetowej gospodarki opartej na mikropłatnościach i systemie pay-as-you-go zajmie trochę czasu w świecie, w którym usługi online są w dużej mierze „darmowe”. Ale rośnie świadomość, że „darmowe” nie jest tak naprawdę darmowe. Zamiast tego dostawcy zarabiają na przychodach z reklam i sprzedaży danych użytkowników. Stary frazes „jeśli to jest darmowe, to ty jesteś produktem” był kiedyś szeptem w branży technologicznej i małych grupach świadomych prywatności, ale obecnie jest bardziej mainstreamowy.

Tam, gdzie posty w mediach społecznościowych są transakcjami blockchain, ci, którzy je opublikowali, pozostają ostatecznymi właścicielami zawartych w nich danych. Blockchain pozwala na szczegółową kontrolę nad dostępem do tych danych i mogą istnieć mechanizmy szyfrowania tych informacji dla kogokolwiek innego niż obserwujący lub zaufana strona. Być może nadal lepiej jest, aby wszystkie twoje posty były otwarte i publiczne, aby dotrzeć do maksymalnej liczby odbiorców, ale chodzi o to, że to ty podejmujesz tę decyzję, a nie ktokolwiek jest właścicielem sieci społecznościowej, z której korzystasz.

Sam internet powinien być po stronie użytkowników, a nie tylko właścicieli portali społecznościowych

Twitter to tylko jedna sieć, a Musk to tylko jeden człowiek. Nie możemy wiecznie polegać na nadziei, że pojedynczy, niewiarygodnie bogaty orędownik wolności słowa, biały rycerz, wkroczy, by uratować nas z kompleksu cenzury i przemysłu. Widzieliśmy już kampanię mającą na celu odwrócenie opinii publicznej od wspierania Muska (którego kiedyś prawie powszechnie kochali liberałowie z branży technologicznej) do zdyskredytowania go jako postaci partyzanckiej, wywrotowej, a nawet „prawicowej”.

Niedawno firma macierzysta Facebooka Meta (NASDAQ: META) ogłosiła, że uruchomi własną sieć podobną do Twittera o nazwie „Threads”. Jest to wyraźna próba wykorzystania własnego efektu sieciowego Facebooka w celu stworzenia realistycznego rywala na Twitterze. Możesz spodziewać się, że ta sieć zyska wiele przychylnych relacji w mediach głównego nurtu oraz aprobatę świata rządowego i korporacyjnego, niezależnie od tego, czy zdobędzie serca i umysły opinii publicznej, czy nie.

Innymi słowy, rewelacje Twittera i limity odczytu stanowią interesującą wiadomość, ale nie rozwiązują całkowicie problemu. Nadal istnieje szansa, że ich efekty zostaną obalone lub odsunięte na bok. To, czego potrzebuje nasze nowoczesne społeczeństwo oparte na danych, to całkowicie nowy model i struktura, w których nacisk kładziony jest na indywidualną własność i kontrolę dostępu do danych osobowych, a nie na całkowitą otwartość. Jako bonus, ekonomia mikropłatności blockchain pozwala użytkownikom zarabiać na ich wysiłkach, a my zobaczymy mniej reklam.

Ta potencjalna zmiana ma fundamentalne znaczenie i wymaga łańcucha bloków, który skaluje się do poziomów pojemności i prędkości równych (lub znacznie przewyższających) dzisiejszemu internetowi. Czy świat w końcu zaakceptuje i użyje tego łańcucha bloków? To kolejne pytanie, na które będziemy musieli odpowiedzieć innym razem.

Patrick Prinz: Nikt nie powinien budować na infrastrukturze, która Cię ogranicza

Autor : BitcoinSV.pl

Źródło : Blockchain, not Elon Musk, should free us from social media’s ‘Censorship Death Star’ – CoinGeek

Author: BitcoinSV.pl
CEO